O pracy, fotografii i dwóch kocich bohaterkach

25 stycznia 2023

Aleksandra Łęcka pracuje w Scalo jako Project Management Officer. Gdyby ktoś chciał opisać Olę w kilku słowach, byłyby to: kociara z ogromnym sercem i poczuciem humoru. Ale to zdecydowanie nie wystarczy! Nie musicie wierzyć na słowo, przeczytajcie rozmowę z naszą bohaterką i poznajcie ją bliżej.

Jak to się stało, że dołączyłaś do Scalo ?

A obiecywałyście, że pytania będą łatwe i przyjemne, 😉 ale ponieważ nie potrafię Wam odmawiać, to spróbuję podjąć rękawicę i odpowiedzieć na wszystkie z nich – zatem, moja przygoda w Scalo zaczęła się (jak większość przygód wartych opowiadania) zupełnie przypadkiem… W ubiegłym roku zakończyłam duży projekt i szukałam dla siebie nowej przestrzeni. Chciałam spróbować czegoś zupełnie nowego – założyć gabinet felinoterapii, rozpocząć pracę w więzieniu dla kobiet albo zostać psim fryzjerem – wiecie, wyjść trochę z tego reżimu pracy „od do”, którego tempo dyktowane jest przez cykliczne (często niezupełnie porywające) spotkania i deadline’y.

Chciałam wyjść ze strefy komfortu i tego co mi znane i w końcu zobaczyć jak żyje się bez planera (obowiązkowo prowadzonego w wersji papierowej i elektronicznej). I wtedy – nie wiem czy można tu coś zareklamować, więc użyję rebusu –  portal z ogłoszeniami o pracę, którego nazwa jest w trybie rozkazująco-patriotycznym – postanowił sobie ze mnie zażartować i podrzucać mi tylko oferty stanowisk, które w przeszłości miałam okazję całkiem dobrze poznać. Jedną z tych ofert, była właśnie oferta Scalo, która przeniosła mnie w czasie o jakieś 8 lat, gdy stawiałam swoje pierwsze kroki w zarządzaniu projektami – były to jednak czasy, w których byłam szczupła i młoda, więc dobre wspomnienia zrobiły swoje i postanowiłam zaaplikować.

Późnej ruszyła cała machina rekrutacyjna, a ja znalazłam się w miejscu, które nie wykracza poza moją strefę komfortu, nie jest dla mnie niczym nowym i nie pozwala na odrzucenie planera – a mimo wszystko pozwala realizować mi swoje pasje, uczyć się codziennie czegoś nowego i patrzeć na świat i biznes z więcej niż jednej perspektywy!

Co cenisz w swojej pracy?

Pracę. I współpracę.

Wspólnymi siłami robimy całkiem fajny biznes – gdy widzę na ulicy, w sklepie czy banku, efekty naszej pracy, to od razu zaczynam się uśmiechać. To całe nasze ”klikanie w komputer” ma realny wpływ na otaczający nas świat – nie wiem czy wiecie, ale po Wrocławiu jeżdżą śmieciarki, w których cała elektronika została zaprojektowana przez chłopaków ze Scalo (no dobra, może śmieciarka nie jest porywającym przykładem, ale ze względu na swoje gabaryty zdecydowanie rzuca się w oczy).

Oprócz tego doceniam mocno ilość i jakość Magdalen w przeliczeniu na metry kwadratowe przestrzeni biurowych i współpracę z działem marketingu – i to zdanie możecie dać na początek 😀

Czym zajmujesz się na co dzień?

Jeśli pytacie o Scalo, to chyba najbardziej dyplomatyczną odpowiedzią byłaby – obsługą klientów zewnętrznych i wewnętrznych (czyli naszych specjalistów). Wersją bez cenzury byłoby – wszystkim. Mój zakres obowiązków pewnie nie znalazłby się na podium najciekawszych list świata, więc może krótko podsumuję pracę mojego działu porównaniem do takiego drewnianego, zabawkowego ludzika, który po trochu składa się z działu handlowego, marketingowego, operacyjnego, personalnego, finansowego i administracyjnego – każda z tych części jest ze sobą połączona i nie może bez siebie funkcjonować. Poza tym we wtorki i czwartki poluję na ciasteczka w biurowej kuchni, ale umówmy się – kto z nas tego nie robi?

Jesteś kociarą. Czy pokażesz nam swoje koty?

Pewnie! Obecnie mam to szczęście, że mieszkam z dwiema cudownymi kotkami tonkijskimi – Padme (od królowej Padme Amidali) i Tulią (od bycia najtulaśniejszym tulaskiem na świecie!). Rasa tonkijska jest mało rozpoznawalna w Polsce, a szkoda! Kociaki te są super empatyczne, ludzio i zwierzętolubne, ciepłe, chętne do zabawy i super ciekawskie! Idealnie nadają się do animaloterapii – czyli wszelkich czynności terapeutycznych i rehabilitacyjnych – zarówno psychicznych jak i tych fizycznych.

Są też niesamowicie mądre i rozumieją wszystko co się do nich mówi – serio! Padme potrafi zapalać i gasić światło na zawołanie, odebrać iPhona, czy przynieść zabawkę, o którą się prosi. Jak miała 4 miesiące to próbowała też scratch’ować, jednak szybko okazało się, że mamy inny gust muzyczny i do tego zmieniłam gramofon na zamykany, niechcący niszcząc jej marzenia o karierze kociego DJ’a… Poza obowiązkami domowymi, dziewczyny muszą jeszcze dotrzymywać mi kroku poza nim i często jeżdżą ze mną na wypady w góry, do lasu, czy nad morze – gdyby w kocich paszportach poza pieczątkami potwierdzającymi przyjęcie szczepienia na wściekliznę, przybijali pieczątki ze straży granicznej, to dziewczyny miałyby się czym pochwalić.

Jak spędzasz czas wolny?

Jak spędzam co? Chyba nie rozumiem pytania…

Tu znów nie chciałabym nikogo zanudzić zbędnym słowotokiem, więc postaram się krótko: piszę, fotografuję, próbuję gry na dziwnych instrumentach a przede wszystkim staram się spowalniać czas. Codziennie też nie chodzę na siłownie, jednak wciąż mam nadzieję, że kiedyś na nią dotrę!

Pochwalisz się kilkoma zdjęciami, które zrobiłaś?

Oczywiście! Mam kilka obrazków złapanych w Szkocji.

Skończyłaś filologię ukraińską. Wiemy, że bardzo zaangażowałaś się w pomaganie mieszkańcom Ukrainy. Opowiesz nam o tym?

Zgadza się, jednym z kierunków, które udało mi się skończyć jest filologia ukraińska – a  studia, szczególnie na takim kierunku, to nie tylko książki, ale przede wszystkim ludzie! W czasie studiów pracowałam jako pilot wycieczek po Ukrainie i spędzałam tam praktycznie każde wakacje, ferie czy przerwy świąteczne.

Na piątym roku udało się też wyrwać grant i przenieść do Kijowa na trochę, więc gdy 24 lutego dotarła do mnie informacja o rosyjskiej agresji, moje serce na chwilę się zatrzymało, a przed oczami stanęły mi twarze nie tylko moich znajomych i ich bliskich, ale też wszystkie twarze osób, których imion nie pamiętam, jednak dzieliliśmy kiedyś ze sobą przedział w pociągu, stolik w restauracji, czy butelkę ciepłej wódki, pitej gdzieś nad brzegiem Dniepru… te wszystkie twarze nagle zostały pozbawione jednej z podstawowych potrzeb człowieka – czyli poczucia bezpieczeństwa, a każdy kolejny dzień wojny odbiera im bliskich, dach nad głową, dostęp do podstawowych zasobów jak żywność, ogrzewanie czy prąd…

Nie chcę tu opowiadać o tym w jaki sposób ja angażowałam się w pomoc – bo w tym trudnym czasie okazało się, że wspólnoty znaczą więcej niż jednostki i to właśnie one zrobiły tu najwięcej! Jestem też bardzo dumna ze Scalo, które w tej początkowej fazie wojny, okazało ogromne wsparcie finansowe, fundując między innymi noclegi dla uchodźców, dzięki czemu po wielu dniach bycia w ciągłym napięciu i strachu, wciąż uciekając (nie z kraju a od wojny) – wielu z nich mogło po raz pierwszy od dawna w spokoju przespać noc. Wydawałoby się, że to tak niewiele, a jednak ta noc często stawała się dla nich początkiem nowego życia – grubą linią oddzielającą poczucie strachu od ponownego poczucia bezpieczeństwa.

Przerażające jest to, że minął już prawie rok, a wojna wciąż się nie skończyła, więc najważniejsze abyśmy z upływem tego czasu nie obojętnieli na ten bezprawny akt terroru! żebyśmy wciąż głośno nie zgadzali się na krzywdy, których doświadczają nasi sąsiedzi, przyjaciele, czy też obcy nam – LUDZIE! Jest mnóstwo fundacji, które pomagają na każdy możliwy sposób –  wysyłają pieniądze na sprzęt wojskowy, wysyłają artykuły medyczne, żywność, pomagają osobom, które wyjechały z niczym – zbudować namiastkę wszystkiego. Są fundacje, które pomagają zwierzętom, których ludzcy współlokatorzy walczą na froncie, lub wyjechali z kraju. Są fundacje, które pomagają odnaleźć się rodzinom… Aż chciałoby się powiedzieć, że możliwości jest tu „do wyboru do koloru” choć zdaje się, że w tej sytuacji jednak nie wypada tak trywializować…

Sposób pomocy nie ma jednak tutaj żadnego znaczenia – ważne jest to, żeby pamiętać, żeby nie zobojętnieć, żeby od początku do końca być świadkiem tych wydarzeń i gdy przyjdzie na to czas, rozliczyć z nich osoby odpowiedzialne. Jak mówi mój ukochany ukraiński pisarz – Serhij Żadan – nad Ukrainą wciąż powiewają ukraińskie flagi, a jutro wszyscy obudzimy się o dzień bliżej do zwycięstwa!

Jakie masz plany na dalszy rozwój zawodowy?

Czy w odpowiedzi na to pytanie mogę skorzystać z jednego z kół ratunkowych? Chciałabym poprosić o pomoc publiczność/Scalo Team lub móc zadzwonić do przyjaciela/przełożonego.  A tak poważnie, to ostatnio staram się nie oczekiwać i nie planować – za to cieszyć się z tego czym zaskakuje mnie los, więc póki co mam zamiar dalej zajmować się projektami, będąc in a good place right now.

Zobacz także

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usługi. Dowiedz się więcej lub zamknij wiadomość.