Opowieść o jazzie, gitarze i sposobie na małe wylogowanie się z rzeczywistości

05 stycznia 2023

Bohaterem naszego dzisiejszego wywiadu jest człowiek pełen pasji. Za dnia mąż, ojciec i programista, a nocą prawdziwy pasjonat gry na gitarze. Radek od kilku tygodni piastuje w Scalo stanowisko Senior Python Developer. W wolnym czasie nie szczędzi sił na doskonalenie swoich umiejętności muzycznych, a od czasu do czasu oddaje się ciągotom literackim i publikuje artykuły na swoim blogu – radekbialowas.pl

Zaintrygowała nas ta postawa nowoczesnego człowieka renesansu, więc postanowiliśmy zadać mu kilka nurtujących nas pytań. Przekonajmy się, kim tak naprawdę jest Radek.   

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze Scalo?

Niestety nie wymyśliłem żadnej szczególnie ckliwej historii moich początków w Scalo. Moja opowieść jest dość prozaiczna. Chodzę od czasu do czasu na rozmowy rekrutacyjne dla sportu, tak żeby nie wypaśc z obiegu i pewnego dnia natrafiłem na ciekawą ofertę pracy w Scalo.   

Był to wakat o nieco innym profilu niż dotychczas, czyli Team Lead, natomiast była to świadoma decyzja by wrócić na ścieżkę stircte developerską. Po dwóch latach pracy jako developer od wszystkiego i  trzech kwartałach jako TL czułem, że wyprowadziłem zespół na prostą i potrzebowałem zmiany. I tak właśnie zaczęła się moja przygoda ze Scalo. 

Jakie było największe wyzwanie zawodowe, z którym się zmierzyłeś?

Za swoje największe wyzwanie zawodowe uważam wprowadzenia usługi uczenia maszynowego i przewodzenie zespołowi projektowemu w firmie produktowej zajmującej się wysyłkami marketingowymi. Proces tworzenia usług uczenia maszynowego znacząco różni się od wdrażania klasycznego oprogramowania. Ten projekt wymagał ode mnie wielu nowych umiejętności, ale to temat na inną rozmowę…  

Kiedy opuszczałem zespół, rozwiązania, które opracowaliśmy, wykorzystywały już przetwarzanie języka naturalnego i obrazów oraz bogatą inżynierię cech dla danych tabelarycznych.  

Największym wyzwaniem, z jakim zmierzyłem się podczas pracy nad tym projektem, była konieczność przybierania wielu ról – od inżyniera danych, przez Data Scientist i MLOps, po komunikację z klientem i zespołem dotyczącą płaszczyzny produktowej – sprawdzenie się w każdej z nich.  

Wcześniej zarządzałeś zespołem Data & ML, a teraz pracujesz jako Senior Python Developer. Skąd ta zmiana?

Po pierwsze, poczułem, że potrzebuję uzyskać nową perspektywę i świeże spojrzenie na stanowisko menadżera. Spełniałem się w tej funkcji, jednak to było moje pierwsze stanowisko tego typu i poczułem że potrzebuję oddechu. Kto prowadził kiedyś zespół ten wie o co chodzi. 

Po drugie, chciałem ograniczyć czas, który spędzam na spotkaniach w godzinach pracy. Zadania tego typu pozbawiają mnie energii w zupełnie inny sposób niż tworzenie oprogramowania. Zdaję sobie sprawę z tego, że wszystko zależy od typu osobowości, ale mnie akurat ostro drenowały, przez co nie miałem tyle sił i chęci na realizację własnych projektów po godzinach. 

Jakim pasjom poświęcasz czas po pracy?

Moją największą pasją jest muzyka. Granie muzyki z innym człowiek to najlepsza czynność jaką możesz z nim robić będąc ciągle w ubraniu. Natomiast żeby grać z innymi, trzeba ćwiczyć na instrumencie.  

Grasz neo-funk-fusion. Co to za rodzaj muzyki? Czemu padło akurat na niego?

Nie trzymajmy się sztywno tego podgatunku. Nie jest to oficjalny termin – nie istnieje w taksonomia muzycznych genre. Miałem na myśli połączenie klimatów kilku gatunków, które najbardziej przypadają mi do gustu. 

Funku chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Fusion odnosi się do jazzu, a sufiks neo tyczy się nowoczesnego i progresywnego brzmienia. I to właśnie moja wymarzona muzyka w pigułce.  

Chociaż pewnie mogłem po prostu napisać, że słucham szeroko rozumianego jazzu, czyli gatunku, w którym dominuje improwizacja.    

Kto jest Twoim idolem pod względem gry na gitarze?

To zależy, o jakie granie pytasz. Gutrie Govan jest królem progresywnego rocka, który pachnie jazzem. Potem mamy Tommy’ego Emmanuela, z którym miałem przyjemność zagrać na backstage’u. Właściwie to dzięki niemu zacząłem grać na gitarze. To największa gwazda fingerstyle’u i opowiadania historii. Emmanuel to człowiek-orkiestra, który potrafi wyprowadzić walking bas niczym psa na spacer.  Kiedy chce, to go przywołuje do siebie i zmusza, by nie odchodził od niego na krok, a czasem daje mu trochę przestrzeni i kiedy fraza tego wymaga, spuszcza go ze smyczy.   

Przepadam także za twórczością Andy’ego Mckee, który także słynie z fingerstyle jednak w nieco innym klimacie. Jego muzyka jest bardziej nowoczesna, ale mimo wszystko w jego muzyce czuć emocjonalność.  

Kogo by tu jeszcze wymienić? Może Lary Clarton lub Lee Ritneur? Ach, brzmienie Cory’ego Wonga też bardzo mi się podoba. I na koniec, chociaż kolejność nie gra tu roli, doskonali basiści – Victor Wooten i Richarda Bona.  

Czy ten rodzaj muzyki (neo-funk-fusion) to ten, którego najczęściej słuchasz?

Temat gatunku chyba już wyczerpaliśmy. Warto natomiast pochylić się nad samym pojęciem „słuchania”. Są dwa typy słuchania – puszczanie muzyki w tle i słuchanie aktywne.  

Przez słuchanie w tle rozumiem włączanie ulubionej muzyki do sprzątania mieszkania, odpalenie bineural beats, kiedy chcesz się skoncentrować, czy hitów lat 80. podczas kolacji ze znajomymi.  

Aktywne słuchanie polega na poświęceniu całej swojej uwagi na odbiór muzyki. W tym czasie nie robisz nic, co mogłoby Cię nadto zająć – można jeść i pić, ale na raczej nie powinieneś gotować. Czyli na przykład, zamiast puścić serial na Netflixie, odpalasz koncert ulubionej grupy. Kiedy słucham aktywnie, puszczam zwykle jazz. 

Jednak do tego gatunku należy podejść z odpowiednim nastawieniem. Wyobrażasz sobie, żeby możliwe było słuchanie wykładu, który ma mnóstwo odniesień do informacji podanych wcześniej i uczestniczenie w panelu dyskusyjnym z trzema specjalistami oraz podsumowanie całości na końcu bez żadnego przygotowania? Raczej nie, a w taką formę ubrany jest jazz, tyle że w bardziej abstrakcyjnym języku, bo bez słów.  

W jazzie dzieje się bardzo dużo, trzeba mieć odpowiednią ilość RAMu żeby jego słuchanie sprawiało przyjemność. Jednego numeru można słuchać wiele razy, czasem wrócić po kilku miesiącach i odkryć coś nowego. Jazz to dla mnie zarówno intelektualna, jak i emocjonalna rozrywka.  

Grasz w jakimś zespole? Uczyłeś się w szkole muzycznej czy jesteś samoukiem?

Jestem samoukiem, choć właśnie zaczynam lekcje pod okiem eksperta. Chcę wykonać kolejny krok w drodze do osiągnięcia swobody wyrażania dźwięków. Grałem w jednym zespole przez 2 lata, jednak później na parę lat odstawiłem instrument w kąt. Wróciłem do niego przed kilkoma miesiącami… Wraz z perkusistą z dawnego zespołu przygotowujemy się na reaktywację grupy. Piękne jest to, że dopiero po takiej przerwie widzimy, jak każdy z nas emocjonalnie odbył prywatną długą podróż która ma odbicie w tym jak rozmawiamy na instrumentach. 

Czy marzy Ci się wystąpienie na wielkiej scenie?

Miałem okazję grać na małej scenie i tam chciałbym wrócić. Duża scena oznacza ogromny koncert albo popularny festiwal, a jestem świadomy, że w moim gatunku raczej wystąpię przed tysiącami, a nawet przed setkami słuchaczy. 

Jakie masz marzenia?

Chciałbym grać jak profesjonalny muzyk, nie prowadząc przy tym życia profesjonalnego muzyka, ale to chyba niemożliwe.    

Czy jest coś, co łączy granie na gitarze i pracę w projekcie IT?

W moim przypadku jest to związek pośredni. Pracuję w trybie Pomodoro i podczas 5-minutowych przerw gram na gitarze. Granie muzyki angażuje obie półkule mózgu, więc jest to wspaniały sposób, aby na moment wylogować się z rzeczywistości i wrócić do bieżących problemów z czystą głową. 

Zobacz także

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usługi. Dowiedz się więcej lub zamknij wiadomość.