To już na wstępie dość trudne pytanie. Znajomi przyzwyczaili się do tego, że podejmuję się wielu różnych rzeczy równocześnie. Niezależnie od pracy w Scalo, w serwisie, czy uczestnictwa w projekcie, chcę być postrzegany jako osoba zdolna do budowania relacji opartych na zaufaniu, tworzenia nowych pomysłów i konsekwencji w podejmowanych projektach.
Jestem w Scalo dopiero od kilku miesięcy. Choć nie ukrywałem wcześniej, że poza pracą zawodową, zajmuję się także prowadzeniem serwisu, to nie spodziewałem się tak pozytywnego odbioru. Obecna praca w Scalo daje mi ogrom możliwości związanych z nauką budowania relacji między ludźmi, rozmowach z klientami, tworzeniem dokumentacji i wszelkimi innymi aspektami współtworzenia przyjaznego środowiska pracy. Z drugiej strony, prowadzony przeze mnie serwis jest już na pewnym etapie ugruntowany. Osoby, które ze mną współpracują znają swoje obowiązki, wiedzą na czym mi zależy. Stosując analogię do środowiska IT, stanowią oni tzw. self organizing team, który świetnie wykonuje swoją pracę, bez stałej i niezbędnej ingerencji z mojej strony. Jestem i wyznaczam kierunek rozwoju, zajmuję się rozmowami z nowymi partnerami, ale rzadko to przecina się z pracą zawodową.
Poza Scalo oraz serwisem rozwijam inne pomysły, które (choć często wymuszają zastosowanie zasady sleep faster), sprawiają mi dużo satysfakcji.
Zdecydowanie. Zacznijmy od tego, że zupełnie inaczej postrzegam funkcjonowanie firmy, lepiej dostrzegam jej założenia i dążenia do dalszego rozwoju. Łącząc to z rolą Project Managera, dążę do zapewnienia wartości dodanej każdej ze stron i szukam częściej przestrzeni do łączenia i budowania, niż suchego, tradycyjnego wykonywania swoich obowiązków. Dzięki wysokiej orientacji na relacje z klientami, którzy przychodzą do serwisu, a także dzięki niejednokrotnie podjętej nowej ścieżce rozwoju (przy nawiązywaniu relacji B2B), jest mi zdecydowanie łatwiej „włączyć” empatię, by zrozumieć, czego druga strona potrzebuje i gdzie ja mogę pomóc.
Satysfakcja to prawdopodobnie zbyt mocne określenie zadowolenia z wykonywanych i podejmowanych przeze mnie działań. Czerpię olbrzymią radość zarówno z rozmowy ze znajomymi przedsiębiorcami, jak i świadomości swojej roli w obecnych strukturach Scalo. Wspomnieni przedsiębiorcy przeszli podobną do mnie ścieżkę i już osiągnęli pewien pułap „komfortu” (jakkolwiek postrzegane na płaszczyźnie finansowej, duchowej, czy zorganizowania swoich firm tak, by te mogły rozwijać się bez nich).
Serwis rowerowy to trzecia firma, którą prowadzę. I dopiero ta ma stabilne fundamenty, w tym świetną ekipę oraz wspólników. Niezależnie od sytuacji czuję w sobie wewnętrzną potrzebę tworzenia. Jednocześnie, jakkolwiek górnolotnie i ambicjonalnie to zabrzmi, szukam możliwości wpływania na moje najbliższe otoczenie. Martwią mnie problemy związane z ochroną środowiska (zanieczyszczenie, wykorzystanie zasobów naturalnych), z międzypokoleniową sprawiedliwością (jeśli chodzi o zostawienie dla naszych dzieci lepszych warunków do życia), problemy związane ze zdrowiem oraz problemy komunikacyjne. Tworząc serwis rowerowy robię wszystko, by zachęcić jak najwięcej osób do jazdy na rowerze, by przynajmniej w minimalnym zakresie ograniczyć skutki pędu za rozwojem gospodarczym. To jest ta moja mała cegiełka, na której chciałbym budować dalej.
W zakresie infrastruktury rowerowej Wrocław jest z roku na rok coraz lepiej postrzegany przez rowerzystów. Inwestycje miasta związane z rozbudową istniejących i budową zupełnie nowych połączeń, sprawia, że osobom, które do tej pory nie jeździły po mieście na rowerze, jest zdecydowanie łatwiej zmienić komunikacyjne przyzwyczajenia.
Dla osób niezdecydowanych polecam wsiąść na rower i przejechać się przez miasto w godzinach szczytu. Tym razem, ze zwróceniem uwagi na: oszczędność czasu, szybkość w przemieszczaniu się, możliwość postoju gdzie tylko chcemy, a sięgając nieco głębiej, połączenie tego z korzyściami poprawy kondycji i zdrowia.
Marzy mi się maksymalne rozruszanie koncepcji floty rowerowej tworzonej wspólnie z Kross Rental. Marzy mi się otworzenie drugiego punktu serwisowego w innej części miasta. Marzy mi się, by pracodawcy dostrzegając benefity związane z jazdą na rowerze, wsparli swoich pracowników. Jak już się tak rozmarzyłem, to wiem, że pomysłów na rozwój Bike Republic prędko nie zabraknie.
Jeśli chodzi o branżę rowerową, to wierzę także, że tegoroczne zawirowania sprawią, że powstaną w Polsce nowe inicjatywy związane z produkcją rowerów i części. Chciałbym, aby na naszych ścieżkach było więcej rowerów elektrycznych (i związanych z nimi punktów ładowania), więcej rowerów typu cargo oraz więcej parkingów rowerowych, szczególnie w punktach, gdzie możemy szybko zmienić formę komunikacji (rozwiązania typu park&go – parking rowerowy na Dworcu Głównym, który umożliwia osobom z innych części Wrocławia lub okolic dojazd do centrum, a następnie przemieszczenie się na własnym rowerze), czy też światła rowerowe, pokazujące optymalną prędkość dla zachowania płynnej, zielonej fali.
Zależnie od ilości czasu spędzonego na rowerze, zalecałbym 3-4 serwisy w ciągu roku. Jeden przed rozpoczęciem sezonu, drugi w trakcie, a trzeci na zakończenie. Taki serwis nie kosztuje zbyt dużo, a zapewnia użytkownikowi, jak i innym osobom na ścieżkach, bezpieczeństwo. Z pewnością nie czekałbym z serwisem do momentu, aż coś przestanie działać.