Zupełnie przypadkiem – jeden z projektów, w którym pracowałem, dobiegał końca, i dostałem e-maila z ofertą, jakby szytą na miarę (co zdarza się niezwykle rzadko). Jestem inżynierem zapewnienia jakości, aktualnie pracuję w izraelskim projekcie z dziedziny finansów.
W tej chwili największym wyzwaniem jest rozpoznanie i opisanie obecnego stanu systemu, posprzątanie i skategoryzowanie istniejących testów, a także ustalenie z zespołem modelu współpracy. Jesteśmy na etapie czyszczenia systemu z zaszłości historycznych i poprawy architektury. Dodatkowo staramy się, aby zespół programistów nauczył się współpracować z testerami. Chciałbym, aby zespół w sposób świadomy tworzył oprogramowanie najwyższej jakości. Nie mam uniwersalnego sposobu na radzenie sobie z wyzwaniami – traktuję je jak zadania do wykonania.
Mój brat zaczął strzelać i zabrał mnie kilka razy na strzelnicę. Później sam zapisałem się do stowarzyszenia o charakterze kolekcjonerskim oraz do klubu sportowego. Ta przygoda trwa już jakieś 6 lat. Traktuję to bardziej jako hobby niż dyscyplinę – średnio na strzelnicy jestem raz w miesiącu, może dwa. Jeżeli chodzi o emocje, to jest to jedna z najmniej pożądanych rzeczy w trakcie strzelania. Tu liczy się maksymalny spokój i opanowanie, a każda zbędna emocja to zerwany strzał.
Oczywiście! Kilkukrotnie zajmowałem miejsce na podium (które zazwyczaj jest wirtualne – wyniki pojawiają się po kilku dniach), ostatnio nawet pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej. Osobiście preferuję strzelectwo dynamiczne, czyli takie, w którym należy ostrzelać porozstawiane cele w różnych miejscach specjalnie przygotowanego toru. Wymaga to nie tylko umiejętności strzelania, ale również odpowiedniego zaplanowania przebiegu oraz panowania nad emocjami.
Posiadam 3 pistolety w różnych kalibrach (.22LR, 9mm, .45 ACP), jedną strzelbę gładkolufową i dwa karabiny w kalibrach .22LR i 5,56mm NATO. To raczej skromna kolekcja, ale pozwala mi na start w większości konkurencji.
Moja broń nie ma żadnej wartości historycznej – to tylko narzędzia sportowe, jak rower czy piłka do koszykówki.
Nie mam celów! To chyba w tym wszystkim najpiękniejsze. Nie mam presji, aby być szybszym czy lepszym – to sposób na zdrowe ciało i czystą głowę. Tylko tyle i aż tyle 😉
Mój plan treningowy jest ściśle związany z planem dnia moich dzieci – zazwyczaj ćwiczę w czasie, kiedy dzieci mają zajęcia. Nie jest to jakiś szczególny plan, a bardziej sposób na pogodzenie życia zawodowego, rodzinnego i moich hobby.
Każde! Nie gardzimy żadną możliwością podróżowania, a wręcz szukamy ku temu jak najwięcej możliwości. Raz nawet pojechaliśmy na półroczną delegację całą rodziną tylko po to, żeby pozwiedzać. W tym czasie moja córka miała już prawie 3 lata, a syn się niedawno urodził. Żona była na urlopie macierzyńskim, więc… czemu nie? W normalnych okolicznościach staramy się wyjechać gdzieś przynajmniej 2 razy w roku – czasem jest to polskie morze, czasem Włoskie Alpy, czasami jezioro Otmuchowskie, a czasem tłoczna Barcelona. Podróżujemy w różne miejsca i w różnych konfiguracjach – sami, ze znajomymi, z rodzicami.
Moje dzieci mają swoje pasje, ale myślę, że zaraziłem ich razem z żoną podróżami. To wspaniały czas nie tylko odkrywania innych miejsc, ale również sposób na silniejsze więzi rodzinne, rozmowy o rzeczach ważnych i mniej ważnych oraz na odkrywanie siebie nawzajem. W domu, w trakcie codziennych obowiązków, myślimy i rozmawiamy o zupełnie innych rzeczach niż w trakcie wyjazdów. Dodatkowo uwielbiam jeździć na nartach – nauczyłem żonę, i jak tylko dzieci były w stanie ustać na nogach, wsadziliśmy je na narty (syn miał 2,5 roku). Od tamtej pory nie odpuszczamy żadnego sezonu. Niestety, moja córka zaczęła w tym roku jeździć na snowboardzie… 😀
Mój syn trenuje judo od jakiś 3 lat, i otwarta została właśnie sekcja dla dorosłych w dogodnym dla mnie terminie, zaraz po treningu syna. Namówiłem żonę, i tak sobie spędzamy piątkowe wieczory.
Rodzinę i krajobrazy. W fotografii najbardziej lubię to, że mogę przedstawić rzeczywistość na swój unikatowy sposób i uwiecznić pewne momenty z mojego życia. Prawdopodobnie w Internecie znajdę lepsze pod względem technicznym zdjęcia z miejsc, w których byłem, ale te moje niosą ze sobą nie tylko obraz, ale i wspomnienia.
Jestem elastyczny i dostosowuję swój grafik do innych członków rodziny. Staram się nie tracić wolnego czasu, a jak coś popsuje moje plany, to… trudno! Jutro też jest dzień!