Najczęściej odpowiadam, że zajmuję się programowaniem.
Rower może być świetnym sposobem na oderwanie głowy po pracy. Doskonale wie o tym nasz dzisiejszy bohater – Piotr, który tygodniowo pokonuje na dwóch kółkach ponad 150 kilometrów. Dodatkowo remontuje też stare rowery i buduje je od podstaw. Jego pierwszym, samodzielnie skonstruowanym pojazdem była oldschool’owa przełajówka na stalowej ramie.
Najczęściej odpowiadam, że zajmuję się programowaniem.
W Scalo jestem od niedawna. Dołączyłem do projektu z branży bankowości. Razem z moim teamem implementujemy nowe usługi dla biznesu i utrzymujemy istniejące systemy.
Dużo można na ten temat opowiadać… Triggerem był pierwszy kupiony za własne pieniądze rower górski. Wtedy jeszcze o kolarstwie wiedziałem tyle, że rower ma dwa koła i kierownicę. Tak się w to wkręciłem – zacząłem czytać o rowerach, kolarstwie i eksperymentować.
Szukałem czegoś, na czym mógłbym jeździć szybciej. Szukałem roweru, który byłby łatwy w naprawie i którym mógłbym szybko przemieszczać się po mieście. Tak przesiadłem się z roweru górskiego na ostre koło. To był pierwszy rower, na którym jazda sprawiała mi czystą przyjemność. Niestety jazda na ostrym kole w ruchu miejskim nie zawsze jest komfortowa, dlatego po jakimś czasie zdecydowałem się na zakup pierwszej kolarzówki – Fuji Roubaix 1.5.
Mieszkam w zachodniej części kraju, gdzie teren jest raczej płaski. Nie ma w okolicy wymagających podjazdów czy technicznie trudnych zjazdów. W tygodniu oraz w weekendy robię trasy od 50 km do 150 km. Staram się jeździć rowerem nieprzerwanie co najmniej dwie godziny.
W ciągu dnia kiedy czuję, że muszę zrobić sobie przerwę i oczyścić umysł, wskakuję na rower i robię szybkie 20 km. Taki wysiłek fizyczny w ciągu dnia bardzo pomaga.
Początkowo jazda na rowerze była alternatywą do stania w miejskim korku w godzinach szczytu. Teraz jest to mój sposób radzenia sobie ze stresem i rodzaj odpoczynku. Po całym dniu pracy jazda na rowerze potrafi być relaksująca.
Trudno mi podać konkretne miejsca na mapie. Bardziej bym rozpatrywał to w kategorii ciekawych tras rowerowych. Jedną z nich była przejażdżka podczas mojego ostatniego urlopu po nadmorskich miejscowościach. Można zrobić sobie przerwę na plaży.
Zaczęło się od prostych napraw eksploatacyjnych, które przeprowadzałem w rowerze. Na przykład wymiana okładzin hamulcowych, wymiana linki czy łańcucha. Najczęściej można je przeprowadzić nie mając dedykowanych kluczy rowerowych – wystarczą dwa śrubokręty i dwa klucze imbusowe.
W parze z pokonywanymi kilometrami zacząłem odczuwać ograniczenia tych komponentów, które miałem w rowerze. Przełożenia niedostosowane do szybszej jazdy. Niedokładna przerzutka. Zbyt niska siła hamowania. Miękka korba. Tak zacząłem wymieniać kolejne elementy – kaseta, przerzutka, hamulce i klamki, korba, suport. Często potrzebne są do tego specjalne klucze i narzędzia, w które z czasem się zaopatrywałem. Jeden klucz do ściągania kaset. Inny do suportu. Jeszcze inny do szprych.
Mając już większość narzędzi zapragnąłem złożyć swój rower od samego początku. Tak zbudowałem oldskulową przełajówkę na stalowej ramie. Wiedząc już co jest potrzebne, jakie narzędzia i części już mam, zacząłem szukać na aukcjach starych rowerów za niewielkie pieniądze. Naprawiam te części, które umiem naprawić. Wymieniam to, co wymaga wymiany. Przy odrobinie pracy wieczorami i niewielkich nakładach finansowych – mam sprawny rower.
Chciałbym zabrać swój rower na Gibraltar. Nie wiem czy będzie to moja najbliższa podróż rowerowa i kiedy dokładnie się odbędzie. Na pewno jest to jeden z moich celów.
Przede wszystkim kondycyjnie. Buduję wytrzymałość i siłę. Ustalam sobie stałą trasę, np. 80km i patrzę ile czasu zajmuje mi jej pokonanie. Przez pierwsze tygodnie obserwuję tylko jak zmienia moja średnia prędkość i ile wynosi moja średnia kadencja. Następnie dodaję kilometry i staram się utrzymywać założoną kadencję.
Bardzo dobrym dodatkiem do przygotowań jest rower stacjonarny. Ustawiam opór i mogę w ten sposób budować siłę.
Robię przegląd roweru. Czyszczę i smaruję napęd. Sprawdzam hamulce. Odtłuszczam tarcze. Sprawdzam zużycie łańcucha. Podstawowe części mam zawsze w zapasie aby w razie potrzeby móc wymienić zużyte.
Standardowy ekwipunek – dętkę, łatki, pompkę, łyżki do opon, multitool i spinki do łańcucha. Do tego w zależności od pogody dodaję też kurtkę, która będzie mnie chronić od deszczu i/lub wiatru.
Staram się wtedy chwilę pojeździć w domu. Ustawiam trasę jaką chcę zrobić i zaczynam pedałować. Trenażer zajmuje się resztą – zmienia opór w zależności od rodzaju trasy.