Rekruter z Wenus czy programista z Marsa?

30 lipca 2019

Autorkami artykułu są Magda i Monika – obie z ponad 4-letnim doświadczeniem w rekrutacji “perełek” – również z rynku IT. Tekst powstał w oparciu o ich dotychczasowe rekrutacyjne doświadczenia, jak i spostrzeżenia specjalistów, których spotkały na swojej zawodowej drodze, i którym serdecznie dziękujemy za rozmowy będące niezwykle cenną inspiracją.

Zawsze jesteśmy MY i ONI – dziewczyny z HR-ów i chłopaki z IT; zawsze po przeciwnych stronach barykady.

My szukamy, ogłaszamy, zachęcamy, a oni są na te działania z reguły nieczuli, tylko siedzą i „klepią kod”. Rekruter często postrzegany jest jako osoba nie do końca kompetentna, pozbawiona empatii, nastawiona na realizację targetów za wszelką cenę, natarczywa w swoim fachu. Nie ulega jednak wątpliwości, że rekruter musi łączyć w sobie cechy dobrego psychologa, detektywa a zarazem PR-owca, by znaleźć odpowiedniego kandydata. Z drugiej strony pokutuje zaś mit programisty jako osoby czasem gburowatej, często zamkniętej w sobie, najlepiej czującej się w bliskim towarzystwie swojego komputera i mającej słabą łączność z otoczeniem. Nie przychodzi on na umówione rozmowy rekrutacyjne albo rzuca w twarz pięciocyfrowymi kwotami oczekiwanych zarobków (najlepiej w euro!).

Programiści i rekruterzy są jak dwie odmienne planety, które obiegają Słońce po orbitach kołowych, niczym Wenus i Mars. Cóż, każda branża ma swoje stereotypy, również branża IT, która zmienia się tak szybko, jak jej technologie. Pytanie, czy stereotypy za jakiś czas również się zmienią?

#Oferta życia – są firmy, którym się nie odmawia

Rekrutacja to uporządkowany proces pełen standaryzacji i konkretów. Można go porównać do przepysznej kolacji w “fancy” restauracji z atrakcyjną kartą dań. Wszystko zaczyna się zawsze od oferty – zarówno wysłanej przez rekrutera, jak i tej przekazanej w restauracji  w postaci karty menu przez kelnera. To, co jest w niej zawarte, często wpływa na nasze dalsze działania. Zatem próbujemy, zdobywamy nowe doświadczenia.

Zacznijmy jednak od początku! Zanim programista zdecyduje się na zmianę pracy, najpierw musi pojawić się głód, który wewnętrznie kieruje go na taką drogę. Często zdarza się, że specjaliści decydują się na zmiany ze względu na brak możliwości rozwoju w projekcie i tkwią w nudnym, powtarzalnym schemacie, bo po prostu trafili na “szklany sufit”. Można nic nie robić, ale wtedy trzeba liczyć się z deprecjacją zarobków. Branża IT nie znosi stagnacji, dlatego specjalista musi cały czas robić coś, co będzie dawało mu poczucie, że idzie do przodu, że się rozwija. Poszukiwanie firm, które będą mogły zaspokoić ten głód wiedzy i zdobywania nowych skillsów (rozwojowy projekt, dostęp do platform e-learningowych, kursy, szkolenia, udział w konferencjach, meetup’ach) jest często największą korzyścią.

Zatem jak to jest z tym rozwojem?
Często zadajemy swoim kandydatom pytanie o to w jakim kierunku chcieliby się rozwijać, czego najczęściej brakuje im w obecnej pracy.

Okazuje się, że zazwyczaj kluczowe jest dla nich poznanie nowych technologii (jak AWS, Big Data, Blockchain czy Machine Learning), wejście na wyższy level w projekcie, już nie jako junior/regular a senior, daje ogromną swobodę w działaniu. Wprowadzanie w życie własnych pomysłów, tworzenie nowych funkcjonalności, autonomia w działaniu poprzez podejmowanie decyzji, które wpływają na finalny kształt projektu, przyczyniają się do zadowolenia z pracy wśród specjalistów.

Często też słyszymy: “…bo projekt, który podesłałaś jest interesujący, jest dla mnie wyzwaniem i chcę więcej szczegółów” ?

Kolejnym powodem, który przyczynia się do podjęcia decyzji o zmianie pracy jest moment, w którym specjalista zdaje sobie sprawę, że po prostu “nie klika z zespołem”. Praca developera jest często pracą zespołową, a programiści to najczęściej pasjonaci swojej pracy, dobrze czujący się wśród ludzi, którym przyświecają podobne zawodowe idee. Jeśli atmosfera jest kiepska, to nie wynagrodzą jej nawet świetne zarobki. Gdy do tego dorzuci się jeszcze niskie wynagrodzenie, to jest już pewne, że bardzo szybko nastąpi aktualizacja profilu na LinkedIn.

I właśnie wtedy rekruterzy uderzają drzwiami i oknami, aby złapać idealnego kandydata. To, co w pierwszej kolejności przyciąga uwagę, to oczywiście pieniądze. Czytamy dalej: “…są benefity, obietnice, dogodna lokalizacja i przede wszystkim projekt – rozwojowy, ze stackiem technologicznym, który nas interesuje!

Gdy trafia się  na “ofertę życia”, to po prostu się nie odmawia”.

#Z cyklu “pisze do mnie rekruter…”

“Pisze do mnie rekruter… Ja odpowiadam, że na razie nie jestem zainteresowany/a, a on za tydzień pisze, że ma super ofertę!” – z takimi sytuacjami borykają się codziennie programiści i to one powodują, że zazwyczaj nie pozostają w kontakcie z rekruterem. Nikt z nas nie lubi namolnych osób. Chyba, że jesteśmy postawieni pod ścianą i nagle okazuje się, że nie ma projektu, nie ma firmy i nie wiadomo co ze sobą zrobić. Wtedy następuje szybki powrót na rynek zawodowy – który w ostatnich latach zdecydowanie należy do pracownika – i kontakt w pierwszej kolejności ze znajomymi z branży lub rekruterami, którzy zostawili po sobie miłe wrażenie po wcześniejszych kontaktach. Dodatkowo na LI jest “tysiąc” wiadomości do przeczytania, każda inna – jedne ze szczegółami, inne tylko z krótką “zajawką”. Programiści często też trafiają na oferty, które w ogóle nie pasują do ich profilu zawodowego, czasami Maciek staje się Agatą lub po prostu mylone są nazwy danych technologii. Nie ma ludzi nieomylnych i nawet najlepszym może zdarzyć się błąd ? Im więcej konkretnych informacji, tym większa szansa, że oferta zaintryguje i specjalista odezwie się do rekrutera.

Bardzo istotne jest dopasowanie oferty do profilu zawodowego. Jeśli proces rekrutacyjny przebiega w miłej, luźnej atmosferze, a przede wszystkim rekruter jest szczery od samego początku, to na pewno zostanie dobrze zapamiętany.

Każdy kandydat lubi kiedy się o niego dba – jeśli jedna oferta nie pasuje, to może uda się znaleźć inną, lepszą – dopasowaną w punkt do programisty z Marsa ?

#Rekruter to pierwsza osoba, z którą się stykam – jak na randce; czasem potrafi zepsuć na lata opinię o firmie

Branża IT to branża ludzi konkretnych, którzy oczekują, że my – rekruterzy, ten konkret im zapewnimy, począwszy od pierwszego kontaktu telefonicznego czy mailowego. O swoich doświadczeniach z rekruterami specjaliści IT mogliby pisać książki. Skupmy się jednak na tym, czego od nas oczekują i czego sobie życzą.

Po pierwsze: “Oferta powinna być jak CV – niezbyt długa, żeby nie zniechęcić, ale powinna zawierać wszystkie niezbędne informacje” – mówią z przekonaniem nasi rozmówcy.

Po drugie: “Nikt nie cierpi na nadmiar czasu, a długi i skomplikowany proces rekrutacji świadczy dodatkowo o małej zwinności pracodawcy” – w myśl zasady, że czas to pieniądz, programistom zależy przede wszystkim na tym, by procesy rekrutacyjne nie miały więcej niż jeden bądź dwa etapy (możliwość zdalnego ich przeprowadzenia jest wartością dodaną).

Niezwykle ważne jest także to, by rekruterzy byli responsywni na każdym z etapów tejże rekrutacji, zaś na końcu nie unikali również feedbacku negatywnego, który – jeśli jest konstruktywny – jest dla nich bardzo cenny!

Jak w pisaniu kodu, tak i w procesie rekrutacji programiści przywiązują dużą wagę do szczegółów: punktualność czy profesjonalizm podczas spotkania lub rozmowy powinny więc być naszymi nieodłącznymi cechami.

Zdając sobie sprawę z tego jak ważne jest pierwsze wrażenie, musimy starać się, by jednocześnie nie było ono ostatnim jakie będzie nam dane wywrzeć na kandydacie.  Pamiętajmy o tym, co jest absolutnie najważniejsze w naszej codziennej pracy – o szczerości (nie obiecujmy gruszek na wierzbie, jeśli wiemy, że w rzeczywistości w ogóle tam nie rosną). Bycie sobą i poczucie humoru to cechy, które „rozbroją” każdego – programistów również. Czasem wystarczy po prostu szczery uśmiech, mały dowcip czy propozycja mówienia sobie po imieniu, by przełamać barierę w pierwszym i kolejnych kontaktach.

#Java w wersji script czy programowanie w języku .NET framework?

Chyba każdemu z nas, rekruterów, zdarzało się – zwłaszcza na początku przygody z rekrutacją w IT – popełniać mniejsze lub większe błędy w nazewnictwie czy rozumieniu technologii i narzędzi z jakimi na co dzień pracują programiści. Nic w tym złego! Każdy kiedyś robi coś po raz pierwszy. Z doświadczenia już jednak wiemy, że specjaliści IT nie wymagają od nas wiedzy podobnej do ich (wtedy pewnie bylibyśmy już ich kumplami z biurka obok), ale oczekują podstawowego chociaż pojęcia o ofercie, którą im przedstawiamy, czyli również o stacku technologicznym. “Ważna jest świadomość, że rekruter wie, kogo chce zrekrutować i o jakich technologiach mówi” – twierdzą zgodnie.

W ich opinii wypadałoby już nie mylić Javy z JavaScript (określenia w stylu “Java w wersji Script”), nie nazywać Pythona „pytonem”, C# „C hasztagiem”Javy “Javą” przez J, Symfony – “Symphony” czy uznawać .NET zarówno za język, jak i framework.

Niektórzy przywiązują także wagę do poprawności pisemnej przedstawianego w wiadomości stacku technologicznego. Generalnie, specjalistom, do których wysyłamy tryliony wiadomości na LI, zależy na tym, byśmy mieli ogólne pojęcie na temat oferty, którą im przedstawiamy, na temat firmy, dla której rekrutujemy, benefitów, etapów rekrutacji itp. Nie bójmy się więc dostarczać im takich informacji i nie obawiajmy się też przyznać jeśli   w danym momencie nie znamy odpowiedzi na jakieś pytanie. Przecież programiści to normalni ludzie – zrozumieją! ?

#“Benefity w raju” oczami specjalistów IT

Branża IT rozwija się szybciej niż inne dziedziny, dlatego też dobry specjalista musi być cały czas czujny i poszerzać swoją wiedzę. Benefity są niewątpliwie ważnym aspektem przy wyborze pracodawcy, jednakże nasi rozmówcy nie kładli nacisku na profity w rozumieniu opieki medycznej czy pakietu sportowego. Tego rodzaju dodatki są teraz już w każdej szanującej się firmie.

Zdecydowanie ważniejsze są „benefity” takie jak możliwość rozwoju dzięki nowoczesnym technologiom i narzędziom, na których pracuje się w firmie, budżet szkoleniowy czy podwyżki jako naturalna kolej rzeczy w okresie trwania zatrudnienia.

Okazuje się również, że dla wielu specjalistów nie jest aż tak ważna możliwość codziennej gry na PS, masaże, zajęcia krav magi czy treningi z trenerem personalnym na siłowni w biurze, lecz przede wszystkim atmosfera w pracy. Jeden z naszych rozmówców wyznał, że ceni sobie „poranne pogaduszki przy kawie z teamem Scalo”, a z kolei inny przywiązuje dużą wagę do wspierania przez pracodawcę aktywnego spędzania czasu wolnego przez pracowników (pikniki, wyjazdy integracyjne, wszelkie aktywności sportowe).

Dla jeszcze innych istotne są np. możliwość zmiany projektu, przeprowadzania weryfikacji technicznych na prośby rekruterów, możliwość prowadzenia szkoleń/warsztatów wewnątrz firmy lub na zewnętrznych meetup’ach czy udział w konferencjach branżowych.

Idealnym błogostanem jest możliwość zachowania w pracy balansu. Zarówno rozwój, jak i przyjacielska, luźna atmosfera połączone z zapałem do dynamicznego spędzania wolnego czasu, to najważniejsze czynniki powodujące, że miejsce pracy może stać się prawdziwą Arkadią.

Wenus vs. Mars?

Branża IT jest niczym galaktyka ze wspaniałym układem słonecznym, w której swoje miejsce znajdą zarówno rekruterzy z Wenus, jak i programiści z Marsa. Mimo iż są to dwie zupełnie odmienne planety, jesteśmy pewne, że zawsze znajdziemy wspólny język – skuteczne rekrutacje są tego najlepszym dowodem!

Możemy prześcigać się z innymi firmami w kwestiach technologii, finansów czy benefitów, jednak żadna z tych rzeczy nie będzie w stanie zastąpić człowieka i czysto ludzkiego podejścia.

Ważne, abyśmy byli szczerzy i dbali o pozytywne relacje i atmosferę. To tak niewiele, ale w zwinnym środowisku IT przynosi tak wiele korzyści. ?

Zobacz także

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usługi. Dowiedz się więcej lub zamknij wiadomość.