Użyłem magicznego guzika na LinkedIn. Magdalena wysłała do mnie wiadomość i tak się potoczyło. Jako, że już jestem chwilę na rynku IT to kojarzyłem firmę NBC. Scalo było dla mnie nowością, ale jedna osoba z grona znajomych też dała pozytywny feedback i rozwiało to moje wątpliwości.
Praca pełna wyzwań. Dużo się dzieje, ale to lepiej niż jakby się miało nic nie dziać!
Pamiętam bardzo dobrze. Historia sięga jakieś 20 lat wstecz, kiedy to wystartowałem w szkolnych zawodach w biegu na 300m. Wiedziałem, że zawody są organizowane, jednak z powodu nakładającego się z nimi występu w teatrze – nie mogłem wystartować. Po wystąpieniu postanowiłem wybrać się na stadion zobaczyć jak to wygląda. Zaczepił mnie wtedy mój nauczyciel WF i zapisał mnie na taki dystans jaki jeszcze się nie odbył. Nie miałem ze sobą nawet stroju, ani butów, które byłyby dobre do biegania więc pobiegłem w pożyczonych. Tak wyszło, że wygrałem ten bieg (śmiech). Przy okazji tych zawodów rekrutował też klub sportowy MKS Ekonomik Nysa i tak już mi zostało.
Lubię różnorodność i nowe tereny biegowe. Zdecydowanie ostatnimi czasy wybieram góry. Oczywiście nie zawsze jest opcja się tam wybrać, ale bardzo lubię Góry Opawskie i przygraniczne czeskie trasy.
Startowałem w wielu różnych imprezach biegowych – zaczynając od asfaltowych biegów na 5 i 10km, poprzez półmaratony – do górskiego ultra. Regionalnie od Pomorza – po Bieszczady. Najdłuższy mój bieg to bieszczadzki Bieg Rzeźnika na 80km. Start nad ranem jeszcze z latarką czołową i dużo błotnej zabawy. Bieg z którego jestem najbardziej zadowolony to UltaKotlina50, którego trasa biegnie wokół Kotliny Jeleniogórskiej. W ogóle lubię tę imprezę i wracałem tam już 3 razy. Obecnie nie przygotowuję się do konkretnych zawodów. Pracuję nad odbudowaniem formy. Nie wykluczam powrotu na jesień na zawody UltraKotlina na 30 lub 50km.
Przygotowania do biegu traktowanego na poważnie (pomijam kwestię samego treningu) rozpoczynają się na około dwa tygodnie przed startem. Trzeba wtedy nieco zejść z obciążeń i/lub objętości treningowej – dużo zależy od szkoły treningowej. Poza tym ja wtedy staram się jeszcze ograniczać kofeinę i inne używki oraz zmagazynować trochę węglowodanów na bieg. Dozuję sobie też suplementy, żeby „naładować” organizm tym, co w czasie biegu może się przydać.
Myślę, że wspomniana wcześniej UltraKotlina50 na dystansie 55km. Był to bieg do którego przygotowywałem się kilka miesięcy i planowałem powalczyć tam o dobry czas, a gdyby się udało, to także o miejsce. Biegaczy górskich i amatorów w ogóle można podzielić na dwie grupy. Takich, którzy biegną dla zabawy i takich, których bawi ściganie się. Ja jakoś tak upodobałem sobie tę drugą grupę. Zmierzam do tego, że kiedy postanawiamy się ścigać w górach to bardzo wiele rzeczy może pójść nie tak. Od zabrania niewystarczającej ilości kalorii, poprzez nieodpowiednie dobranie obuwia, aż do nieodpowiedniego zarządzania siłami i podażą płynów oraz kalorii. W tym biegu udało mi się pobiec całkiem dobrze i zgodnie z oczekiwaniami, jednak nie obyło się bez problemów z przemarznięciem (niespodziewany deszcz) i skurczów mięśni na ostatnim długim i nierównym zbiegu do Szklarskiej Poręby. Satysfakcja za to była duża. Dobiegłem piąty – z całkiem niezłym jak na moje obecne możliwości czasem.
Jak muszę to chodzę ale wolę wbiegać (śmiech). A tak na poważnie to biegacze w czasie zawodów w górach niewiele widzą i niewiele tych gór faktycznie doświadczają. Szczególnie na krótkich górskich dystansach (takich do 50km :D). Walka odbywa się głównie wewnątrz w głowie i w całym organizmie. Dlatego bieganie i chodzenie po górach to dwa zupełnie inne dla mnie wymiary aktywności. Podczas biegania na zawodach, czy treningu nie ma czasu na zatrzymanie się i życiowe przemyślenia podczas podziwiania widoków. W tym czasie zdecydowanie trzeba się skupić na tym gdzie postawić kolejny krok i jak gospodarować siłami.
Po szybkim sprawdzeniu w aplikacji zsynchronizowanej z zegarkiem – 9.971 km. Tutaj liczę bieganie w swojej „nowożytnej” historii. Wliczając bieganie za czasów kiedy zegarki z GPS i pulsometry kosztowały tyle co samochód… to pewnie wyjdzie około 25.000-30.000 km . W ciągu jednego tygodnia przygotowań do biegów pokonywałem zwyczajowo 50-100km (część po asfalcie, a część w górach). W górach często liczy się nie tylko dystans w kilometrach „płaskich”, a pokonane przewyższenia.
Czy bieganie jest drogim sportem? Czy najpierw zacząłeś biegać, a potem kupiłeś profesjonalny strój, czy odwrotnie?
Zdecydowanie najpierw zacząłem biegać. Wtedy jednak dostępu do sprzętu i funduszy na niego nie było. Jak zaczynałem biegać to na biegaczy patrzyło się jak na dziwaków w rajtuzach (śmiech). Z czasem jak widać się to przyjęło i nikogo już nie dziwi taki widok.
Staram się oddzielać te dwie części swojego życia i nie doszukuję się analogii. Po zastanowieniu natomiast mogę powiedzieć, że w obydwu aspektach liczy się plan i systematyczne dążenie do jego realizacji. Na efekty trzeba czasami dłużej zaczekać i często to detale mają wpływ na ostateczny rezultat. Łatwo zniweczyć miesiące długiej i ciężkiej pracy jednym niepotrzebnym treningiem, który zaburzy równowagę i doprowadzi do kontuzji. Podobnie jest z projektami, można przez wiele miesięcy robić coś dobrze, a jedną błędną decyzją wszystko zaprzepaścić.
Lubię obserwować jak mój organizm reaguje na bodźce i obciążenia treningowe. Dużą satysfakcję daje weryfikowanie jak przy utrzymaniu takiego samego obciążenia (np. poprzez mierzenie tętna) wzrasta tempo biegu. Ogólnie bieganie czy inny sport to u mnie także próba zrekompensowania organizmowi siedzącego trybu pracy. Poza tym jest takie powiedzenie, że żeby odpocząć psychicznie – trzeba się zmęczyć fizycznie… i coś w tym jest. W bieganiu po górach natomiast bardzo lubię to, że nie ma tam miejsca na luźne rozmyślania, co czasami zdarza się praktykować podczas dosyć monotonnego biegania w mieście czy parku. W górach podczas stromego zbiegu po kamieniach lepiej nie myśleć o niczym innym. Daje to możliwość faktycznego odłączenia się od wszystkiego co wokół. Ma to w sobie coś ze sportu ekstremalnego.