W Scalo pracuję od prawie 2 lat jako Senior QA Specialist. Inaczej mówiąc, jestem odpowiedzialny za jakość produktu, który jest już gotowy do dostarczenia klientowi. Sprawdzam działanie aplikacji/systemu i daję zielone światło, gdy produkt w nowej formie może ujrzeć światło dzienne. Znajomym zwykle mówię krótko: sprawdzam pracę programistów.
Co do wyzwań, jak wszędzie – są deadline’y i zmiany od klientów na ostatnią chwilę. W obecnym projekcie to tyle, jednak na tym stanowisku miałem już okazję reprezentować polski oddział przed głównym zarządem światowego lidera branży telekomunikacyjnej oraz nadzorować instalacje nowego produktu u polskich operatorów sieci komórkowych.
Karate zacząłem trenować w dzieciństwie, początkowo dla zabawy. Jako osoba lubiąca wyzwania i nie znosząca przegranych, szybko zainteresowałem się poważnymi treningami i startami w zawodach. Poza wieloma medalami z Mistrzostw Polski i dwoma z Mistrzostw Europy, zgromadziłem na swoim koncie sporo osiągnięć międzynarodowych (+80 medali z karate).
To zawsze pozytywne uczucie, choć z czasem człowiek się przyzwyczaja. Ważne jest czerpanie przyjemności z tego i stawianie sobie kolejnych celów.
Gdy jeszcze startowałem w zawodach, miałem 4 treningi karate tygodniowo, do tego dochodziły inne dyscypliny sportowe i treningi indywidualne, więc często suma tygodniowych jednostek treningowych dochodziła do 10.
Zdecydowanie tak. Szacunek do innych: przeciwnika, trenera, osób starszych oraz słabszych. Nauczyło mnie godzić się z porażką, że ciężka praca popłaca, i że nic nie przychodzi samo. W każdym sporcie potrzebna jest dyscyplina, co jest ważną lekcją wyniesioną z karate.
Bardzo ważną. Gdy byłem dzieckiem, rodzice zapisywali mnie na co tylko mogli, bo miałem zdecydowanie za dużo energii. Trochę tak zostało do dzisiaj, dlatego kilka razy w tygodniu sport gości w moim terminarzu. Jeszcze do niedawna prowadziłem regularnie treningi, natomiast chwilowo zrezygnowałem, bo tydzień był za krótki, aby jeszcze móc samemu trenować.
Obecnie prowadzę czasami treningi karate w zastępstwie lub na obozach sportowych. Samemu także jeszcze trochę ćwiczę karate, ale więcej czasu teraz poświęcam siatkówce, ponieważ od wielu lat gram w lidze amatorskiej. Ponadto w miarę regularnie piłka nożna, siłownia czy rower, a nawet czasem pobiegam.
Piłka nożna, ręczna, siatkówka. Gdybyś miał wybrać tylko jedną dziedzinę, to na co by padł wybór?
Obecnie wybrałbym piłkę nożną lub siatkówkę. Wybrałbym sport, w którym rywalizacja pozwoliłaby mi spokojnie żyć, ponieważ niewiele sportów oferuje sensowne wynagrodzenie w dorosłym życiu.
Wiele osób się nawet dziwi, że skończyłem ‘za biurkiem’, ale nic straconego – nadrabiam brak ruchu po pracy.
Zacząłem podróżować więcej na studiach, natomiast na początku były to wyjazdy z przewagą leżenia aniżeli odkrywania nowych miejsc. Po studiach postawiłem bardziej na odkrywanie nieznanych terenów.
Myślę, że odwiedziłem około 40 państw, natomiast takie top3 miejsca, w których byłem to: Japonia (zupełnie inny świat – wspaniała architektura oraz niewyobrażalne różnice kulturowe), Islandia (jednego dnia topiący się lodowiec, oglądany w klapkach, drugiego wulkan zaraz po erupcji) oraz Zjednoczone Emiraty Arabskie (tutaj wystarczy powiedzieć: mają rozmach).
Lubię odkrywać nowe miejsca, zwłaszcza te różniące się od naszej architektury, kultury, fauny i flory. Większość moich wyjazdów jest spontaniczna, lubię też czasami lekko się zgubić bez planu.
Zależy od okresu życia, ale przez ostatnie lata preferuję zwiedzanie lub połączenie obu w równych proporcjach.
Za tydzień lecę do Norwegii, na turniej siatkówki plażowej, a pod koniec czerwca czeka mnie wizyta w Singapurze i Malezji, gdzie mam spore oczekiwania.