Do załogi Scalo dołączyłem na początku września 2021r. W tamtym okresie poszukiwałem nowego projektu w międzynarodowym środowisku i uwzględniającego mój preferowany stack technologiczny. Oferta przedstawiona przez Scalo była interesująca i spełniała moje oczekiwania.
W projekcie, który rozwijam zajmuję się projektowaniem, tworzeniem i utrzymaniem funkcjonalności platformy webowej, oferującej szeroki zakres funkcjonalności dla ogólnie pojętego retailu np. profilowanie użytkowników, kampanie marketingowe, customer journey. Jestem zaangażowany w development frontendowej części aplikacji.
Od zawsze lubiłem tworzyć i analizować różne rzeczy, a komputery oferują właściwie nieskończoną możliwość kreacji i analizy.
Moja przygoda z IT rozpoczęła się mniej więcej od czasów podstawówki i tworzenia prostych stron internetowych. Następnie przyszedł czas fascynacji grafiką komputerową, głównie modelowaniem i animacją 3D oraz obróbką grafiki rastrowej (lubię te zagadnienia do dzisiaj).
Pasja znalazła odzwierciedlenie w ukończeniu technikum informatycznego. W technikum mocniej zaangażowałem się w tworzenie aplikacji webowych, głównie w języku JavaScript. Programowanie towarzyszyło mi przez całe studia inżynierskie i magisterskie. Pierwszą pracę jako programista aplikacji internetowych podjąłem jeszcze przed ukończeniem studiów.
Lego to kreatywna odskocznia od życia codziennego i powrót do czasów dzieciństwa. Każde składanie zestawu to nowa przygoda. Od prostych scenek z kilku klocków aż po złożone mechanizmy automatycznej skrzyni biegów. Klocki mają coraz więcej dorosłych fanów i Lego w odpowiedzi na to wypuszcza specjalne serie dedykowane pełnoletnim (oczywiście mogą się nimi bawić również dzieci). Swoje własne konstrukcje możemy najpierw zaprojektować na komputerze, co w moim przypadku łączy się z pasją do grafiki 3D, o której wspomniałem wcześniej.
Teraz sobie odbijam te wszystkie zestawy, których nie mogłem kupić jako dziecko. Na ten moment posiadam 74 zestawy, kilkadziesiąt mini figurek i kilka tysięcy klocków „luzem”. Łącznie to prawie 100 000 klocków, ale te statystki są bardzo dynamiczne. 😉 Moim ulubionym zestawem jest Medieval Blacksmith (Lego 21325), będący nostalgicznym i wizualnie atrakcyjnym nawiązaniem do serii Lego Castle, którą bawiłem się jako dziecko.
Najbardziej pracochłonnym z moich modeli jest makieta składająca się z kilku kamienic, z serii Lego Creator Expert. Jeśli miałbym wskazać pojedyncze zestawy to byłyby to: Ninjago City Gardens (Lego 71741), Diagon Alley (Lego 75978), Rough Terrain Crane (Lego 42082) i Bugatti Chiron (Lego 42083).
O ile Lego łechce głównie prawą półkulę mózgu, to gry planszowe idealnie pobudzają lewą. To fajny pomysł na umysłowy relaks i spędzanie czasu z innymi. Dla wielu moich znajomych jest to idealny sposób spędzania czasu z własnymi dziećmi. Oczywiście istnieją też tytuły, w które można grać „solo”.
W kolekcji posiadam obecnie 190 gier i dodatków (rozszerzeń) do nich. Przeważająca większość gier jest w różny sposób zabezpieczona np. koszulkami na karty, ponieważ staram się grać we wszystkie pozycje, aby nie stały się po prostu zbieraczami kurzu. Kilka ulubionych gier zostało dopieszczonych różnymi ulepszeniami np. dedykowanymi wypraskami na elementy, dodatkowymi figurkami czy żetonami. Część figurek do gier została pomalowana. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć czas i motywację do pomalowania ich wszystkich.
Najbardziej lubię grać w złożone gry strategiczne, ale od kilku lat najwyższe miejsce w moim osobistym rankingu okupuje „Brass: Birmingham”.
Działam jako wolontariusz w lokalnej fundacji, która stawia sobie za cel aktywizację dzieci i ich rodzin. W głównej mierze polega to na organizacji otwartych i bezpłatnych wydarzeń, odbywających się w ramach dwóch projektów, które prowadzimy tj. Zgrana Gmina Tarnowo – Fyrtel Gier oraz Tarnowski Klub Rodziny. W ramach Fyrtla Gier organizujemy cykliczne spotkania z grami planszowymi oraz dołączamy do różnych inicjatyw np. WOŚP. Dysponujemy dużą biblioteką gier, pomagamy tłumaczyć zasady, a nawet gramy razem z uczestnikami spotkań. Klub Rodziny skupia się na organizacji różnych warsztatów m.in. rękodzieła oraz gier terenowych. To wszystko pomaga nawiązywać nowe znajomości, podtrzymywać lub odkrywać nowe pasje i spędzać czas w życzliwym gronie.
To stosunkowo nowa pasja, ale w sezonie staram się poświęcać jej właściwie każdy weekend. Dla mnie jest to idealna aktywność, ponieważ przez problemy zdrowotne nie mogę zaangażować się w sporty, które mocno obciążają stawy kolanowe. Lubię podróże i odkrywanie, a z perspektywy kajaka wszystko wygląda zupełnie inaczej.
Myślę, że to dobra aktywność dla każdego, wystarczy tylko dobrać odpowiednią rzekę i sprzęt. Na spokojnych wodach, delikatnie unoszeni prądem możemy płynąć bardzo powoli i skupić się na podziwianiu przyrody. Możemy też wybrać rzeki z dużą ilością przeszkód, wymagające ciągłego i ostrożnego manewrowania. Miłośnicy sportów ekstremalnych mogą spróbować swoich sił na rwących górskich rzekach. Wiosłowanie znacznie poprawia kondycję, aktywizuje pracę wielu grup mięśni (również nóg) i bardzo skutecznie spala kalorie 😉
Bardzo lubię pływać po trudniejszych odcinkach na Drawie i Obrze. Bardzo miło wspominam również ubiegłoroczny kilkudniowy spływ po Czarnej Hańczy.
Na studiach miałem dość dużo czasu na podróżowanie w ten sposób, co pozwoliło odbyć kilka podróży w różnych kierunkach.
Pierwszą dłuższą podróżą w ten sposób była objazdówka po krajach Grupy Wyszehradzkiej. Autostopem udałem się również na Guča Trumpet Festival w Serbii. Następnie przeszedłem test cierpliwości na trasie do Portugalii prowadzącej południem Niemiec, Francji i Hiszpanii. Apetyt rósł w miarę jedzenia i w 2015 rozpocząłem podróż w kierunku Iranu, po drodze zwiedzając całe Bałkany, północ Turcji, Gruzję i Armenię. Niestety z powodu sytuacji rodzinnej i utraty karty płatniczej musiałem wracać i ostatecznie odpuścić główny cel podróży. W trakcie 10 tygodniowej podróży udało się pokonać autostopem ponad 12 000 km i zawrzeć znajomości, które trwają do dziś. Spotkaliśmy się w kolejnej dłuższej podróży już rok później. Umówiliśmy się na wspólne zwiedzanie Hiszpanii i Portugalii. Przez Benelux, Normandię i Kraj Basków dotarłem do najbardziej wysuniętego na zachód puntu Europy – Cabo da Roca i dalej już wspólnie biwakowaliśmy kilka dni na urokliwej plaży nieopodal.
Podróżowanie w ten sposób pokazało mi niezwykłą otwartość i bezinteresowność przypadkowo poznanych ludzi. Niejednokrotnie moi kierowcy zmieniali swój plan dnia, aby podwieźć mnie dalej niż planowali jechać lub pokazać jakieś miejsce. Bardzo często były to miejsca nieopisywane w przewodnikach lub nieistniejące w dostępnych mapach. Byłem również gościem w domu przypadkowo poznanych osób.
W mojej opinii podróżowanie stopem jest bezpieczne, ale w tym miejscu należy zadać sobie pytanie „jakie sytuacje uważam za potencjalnie niebezpieczne” i zdać się na swoją własną ocenę ryzyka. Przed wejściem do samochodu należy ocenić stan pojazdu oraz kierowcę i jeśli są jakieś obawy to grzecznie podziękować. Miałem przypadek, w którym kierowca okazał się być pod wpływem środków odurzających i o mało nie doprowadził do wypadku. Awaryjne hamowanie na autostradzie skończyło się uszkodzeniem opony i wymianą koła.
Statystycznie raz na kilkaset podwózek zdarzają się niebezpieczne sytuacje.
W środowisku znajomych autostopowiczek zdarzały się niechciane i uporczywe zaloty. W takim przypadku trzeba bardzo wyraźnie powiedzieć „nie” lub zmienić towarzysza podróży.
Zdarzają się również sytuacje niepowiązane bezpośrednio ze sposobem podróżowania np. nagła powódź i osuwiska w tureckim Rize. Około 100 metrów przed samochodem, którym podróżowałem na samochody ciężarowe jadące przed nami spadła lawina błotna. Dzięki znajomości terenu przez naszego kierowcę udało się uniknąć zagrożonego obszaru i kontynuować podróż pomimo przeciwności.
Moje planowanie nigdy nie uwzględnia wyjazdu w konkretne miejsce i w konkretnym terminie. Staram się zdobywać wiedzę o miejscach, które chciałbym odwiedzić i odkładać te informacje „do szuflady”. Lubię wybierać cel w ostatniej chwili, gdy jestem w miarę pewny sytuacji w danym miejscu, pogody i własnego budżetu. Często poluję na tanie loty. Na pewno chciałbym odbyć jakiś kilkudniowy spływ kajakowy. Miło byłoby przemierzyć Wietnam na skuterze lub kolejny raz objechać terenówką bajkową Islandię.
Moja praca jest moją pasją, a nic tak nie napędza rozwoju jak zainteresowanie danym tematem. Układanie Lego rozwija kreatywność, a granie w gry planszowe uczy analitycznego myślenia. Myślę, że „analityczna” i „kreatywna” to idealne określenia dla pracy programisty. Kajakowe wyprawy chronią mnie natomiast przed „przyrośnięciem” do fotela 😉.