To było dzieło przypadku. Studiowałem dziennikarstwo, ale już po pierwszym roku studiów wiedziałem, że nie chcę być dziennikarzem w przyszłości. Za to wszyscy mi mówili, że potrafiłbym sprzedać piasek na pustyni — stwierdziłem wtedy, że warto będzie przekuć tę cechę w coś pożytecznego 🙂 I oto jestem w marketingu już prawie 15 lat.
Największym wyzwaniem od zawsze były dla mnie obszerne, niejasne i wielowątkowe zadania. Lubię klarowność i sprawczość, więc do dużych przedsięwzięć, które nie mają jasno określonej kolejności działań, podchodziłem jak pies do jeża. Aż do momentu, gdy odkryłem książkę „Getting Things Done”, która opisuje rozbicie dużych i trudnych zadań na małe cząstki. Nagle spore zadanie przestaje być tak straszne.
Inną książką, która mnie zainspirowała, jest „Will” autorstwa Willa Smitha. Opisuje w niej historię ze swojego dzieciństwa, kiedy to jego ojciec kazał jemu i jego bratu załatać dziurę w wielkim murze z cegieł. Kiedy patrzyli przerażeni na ten wielki kawał pracy, ojciec Willa podszedł do niego, wziął cegłę i powiedział: Twoim zadaniem nie jest cały mur, tylko ta cegła. Masz ją idealnie ułożyć na górze innej cegły — i na tym się skup. Układając w ten sposób cegły, Will z bratem nawet nie zauważyli, jak cały mur został naprawiony.
Gdybym miał wybrać to na żywo – więcej interakcji z publicznością, większy stres, ale też i satysfakcja. Z mikrofonem jest łatwiej, ale też i uwaga odbiorców jest mniejsza, więc nie wiadomo, czy to, co nagrywasz, będzie przez kogokolwiek usłyszane.
Aktualnie Park Oliwski w Gdańsku — solidny wybór o każdej porze roku, jeszcze mnie nie zawiódł.
Planuję film z klatkami z ostatnich pięciu lat podróży. Zmontowałem już taki z dziesięciu lat życia i wyszedł naprawdę świetnie, więc nie zamierzam czekać kolejnych dziesięciu lat na następny.
Gram od 11 roku życia, kiedy to rodzice zmusili mnie do zapisania się do szkoły muzycznej, Wtedy nie przepadałem za grą klasyków i etiud, ale teraz chętnie do nich wracam.
Mam dwa: Stany Zjednoczone i Islandia. Co ciekawe, w Stanach (podobnie jak na Islandii) najbardziej zachwyciły mnie nie Nowy Jork, San Francisco, Vegas czy Los Angeles, tylko natura i krajobrazy. Być może dlatego, że te metropolie są tak pięknie pokazane w filmach, tymczasem obrazek na żywo trąci myszką – walającymi się śmieciami. Do tego dochodzi duży kontrast pomiędzy np. przepychem na Stanfordzie, a miasteczkami namiotowymi w Downtown.
Tymczasem parki narodowe w Stanach, jak i cała Islandia zapierają dech w piersiach – coś, czego nie doświadczyłem w żadnej z bardziej popularnych destynacji turystycznych.
Zdecydowanie – kiedyś wydawało mi się, że kraje zachodu mlekiem i miodem płyną, natomiast im więcej miejsc odwiedziłem, tym bardziej doceniam Polskę. Dlatego tak samo jak się cieszę jadąc gdzieś, równie mocno cieszę się na powrót do kraju po podróży.
Uwielbiam zwiedzać inne państwa, ale nie wyobrażam sobie, że musiałbym zamieszkać np. w takim Paryżu, Zurychu czy Nowym Jorku – zdecydowanie wolę być tam turystą, niż lokalsem.
Jest jeszcze sport – głównie squash i tenis. Jak często grasz? Czy jest to dla Ciebie forma relaksu, czy bardziej pasja, która dostarcza nutki adrenaliny i rywalizacji?
Tenis jest dla mnie formą przerwy sezonowej od squasha, w którego gram zdecydowaniem dłużej (i lepiej, mam nadzieję). Teraz sport jest dla mnie bardziej formą relaksu, kiedyś lubiłem rywalizować znacznie bardziej (i znacznie bardziej nie przepadałem za nieodłączną jego częścią — porażkami). Teraz już wiem, że nikogo nie obchodzi to, czy dzisiaj wygrałem, czy nie. Zresztą ja sam o tym jutro zapomnę, więc gram teraz znacznie bardziej na luzie, przez co idzie mi zdecydowanie lepiej.
Jeśli chodzi o trasę samochodową – zdecydowanie ulica Sopocka w Trójmieście. Kręta droga z kilkoma serpentynami i kilkoma prostymi w przepięknym lesie, łączącym Sopot z Gdynią. Zresztą nie przypadkiem odbywa się tu finał górskich(!) samochodowych mistrzostw Polski.
Na podium mam Maserati, Ferrari i Aston Martin – ten ostatni ze względu na Jamesa Bonda (obejrzałem chyba wszystkie filmy), dwa pozostałe z zamiłowania do włoskiej motoryzacji, która chyba jako jedyna, jest w stanie skutecznie rywalizować z niemieckimi samochodami.
Mark Zuckerberg kiedyś stwierdził, że człowiek jest w stanie być kreatywnym tylko przez określoną ilość czasu. U mnie działa to w ten sposób, że jeśli nie jestem zmęczony fizycznie (np. porannym treningiem), to ciężko mi się skupić na działaniach umysłowych i być kreatywnym. Dlatego sport u mnie się sprawdza znakomicie, szczególnie że podczas np. treningu na siłowni wpadają mi do głowy pomysły na rozwiązanie bieżących problemów. Jedyny minus jest taki, że nie lubię ćwiczyć z telefonem w kieszeni, więc muszę się mocno skupiać, żeby zapamiętać te wszystkie pomysły.